Święte oburzenie©
W serwisie informacyjnym Wirtualnej Polski pojawił się artykuł autorstwa Krzysztofa Cibora o dość dramatycznym tytule "Rząd dotuje Microsoft".
link
W treści czytamy słowa oburzenia spowodowane faktem, iż Zakład Ubezpieczeń Społecznych wyda 62 mln zł na nowe pakiety Microsoft Office. Czy jest to "skandal"? No cóż - faktycznie trzymamy się jednego systemu informatycznego - niekoniecznie najtańszego, najsprawniejszego itd. Jednak może w tym właśnie momencie dochodzą do głosy reguły wolnego rynku - może łatwiej jest wydać pieniądze na coś sprawdzonego i z jasnymi już zasadami obsługi. Być może zajęłoby wieki nauczenie wszystkich pracowników ZUS-u (bez urazy) obsługi nowego edytora tekstu. Może jednak łatwiej dotrzeć z doc'owskim Płatnikiem do większości społeczeństwa, skoro większość społeczeństwa korzysta z Word'a.
To co mi się w tym artykule podoba, to fakt, iż ktoś o wolnym oprogramowaniu mówi, tłumaczy, grymasi i powątpiewa. Bo czyż nie własnie pisaniem artykułów, dobrym marketingiem i starannymi zabiegami można coś zmienić na wolnym rynku? To co byłoby najgorsze, to wymuszenie stosowania wolnego oprogramowania - wbrew woli wszystkich zainteresowanych, a tylko po to, żeby dać po łapach złemu Microsoftowi...
W serwisie informacyjnym Wirtualnej Polski pojawił się artykuł autorstwa Krzysztofa Cibora o dość dramatycznym tytule "Rząd dotuje Microsoft".
link
W treści czytamy słowa oburzenia spowodowane faktem, iż Zakład Ubezpieczeń Społecznych wyda 62 mln zł na nowe pakiety Microsoft Office. Czy jest to "skandal"? No cóż - faktycznie trzymamy się jednego systemu informatycznego - niekoniecznie najtańszego, najsprawniejszego itd. Jednak może w tym właśnie momencie dochodzą do głosy reguły wolnego rynku - może łatwiej jest wydać pieniądze na coś sprawdzonego i z jasnymi już zasadami obsługi. Być może zajęłoby wieki nauczenie wszystkich pracowników ZUS-u (bez urazy) obsługi nowego edytora tekstu. Może jednak łatwiej dotrzeć z doc'owskim Płatnikiem do większości społeczeństwa, skoro większość społeczeństwa korzysta z Word'a.
To co mi się w tym artykule podoba, to fakt, iż ktoś o wolnym oprogramowaniu mówi, tłumaczy, grymasi i powątpiewa. Bo czyż nie własnie pisaniem artykułów, dobrym marketingiem i starannymi zabiegami można coś zmienić na wolnym rynku? To co byłoby najgorsze, to wymuszenie stosowania wolnego oprogramowania - wbrew woli wszystkich zainteresowanych, a tylko po to, żeby dać po łapach złemu Microsoftowi...
5 komentarzy:
Agnieszka zacytuje moze najpierw:
"trzymamy się jednego systemu informatycznego - niekoniecznie najtańszego, najsprawniejszego itd."
a potem czytam, ze:
"Jednak może w tym właśnie momencie dochodzą do głosy reguły wolnego rynku".
Jezeli cos jest drozsze, niezbyt sprawne a mimo to zostaje wybrane to myslisz ze reguly wolnego rynku rzeczywiscie doszly do glosu?
Cos mi sie tutaj nie zgadza. Wiesz czym sie rozni Write od Worda teraz? Ten pierwszy jest za darmo rozpowszechniany. Upraszczam mniej niz Ty piszac:
"Bo czyż nie własnie pisaniem artykułów, dobrym marketingiem i starannymi zabiegami można coś zmienić na wolnym rynku". Wolny rynek? Gdzie? To po co nam UOKiK?
Bez obrazy ale na wszystkie takie uproszczenia mozna tylko prychnac.
Sprawa jest dość stara i była wyjaśniona na stronie prezesa Rady Nadzorczej ZUS - Roberta Kwiatkowskiego (na marginesie zaznaczam że RN ZUS nie jest typową RN jak w innych firmach - żeby nie posypały się gromy na przyzwoitego człowieka).
Otóż mylisz się Tomaszu iż Write nie różni się od Worda. Z tego właśnie względu w specyfikacji przetargu nawet nie pytano o oprogramowanie typu office, ale dokładnie o MS Office.
Dokładne wyjaśnienie znajdziesz na stronie http://www.blog.gwiazdowski.pl/index.php?subcontent=1&id=88
Pozatym dodam jeszcze jedno. Write od Worda różni się tym, że pani Krzysia w okienku umie obsługiwać tylko Word. To co dla Ciebie jest oczywiste może być bardzo trudne dla innych. Nauczenie takiej pracownika korzystania z nowego oprogramowania jest po pierwsze kosztowne. Po drugie może sparaliżować na jakiś czas działanie firmy. Szczególnie takiego kołchozu jak ZUS. Takie rzeczy trzeba brać pod uwagę. Może się bowiem okazać że w ostatecznym rozrachunku kupienie programu droższego nominalnie, będzie faktycznie tańsze. Prawdopodobnie o to chodziło Agnieszce, gdy pisała o wolnym rynku.
oczywiście chodzi o Roberta Gwiazdowskiego - mój błąd.
Jest problem z linkiem, więc podaję go w dwóch częściach:
http://www.blog.gwiazdowski.pl
/index.php?subcontent=1&id=88
Posługując się hasłem zasad wolnego rynku, miałam na myśli dobór najlepszej oraz najbardziej ekonomicznej opcji. I tak jak już napisał Julian - wyszkolenie wszystkich pracowników ZUS (ba! nawet klientów) w obsłudze nowego systemu mogłoby się okazać dużo kosztowniejsze niż zakupienie nieszczesnego MSOffice'a.
Prześlij komentarz