poniedziałek, stycznia 15, 2007


Dylematy pirata

Na stronie Parti Piratów pojawił się manifest zawarty w pytaniu:

„Czy jeśli nie stać by mnie było na kupno płyty CD a pobrałbym ją z internetu to czy naruszam prawo do zysku producenta lub artysty? Przecież i tak bym jej nie kupił z uwagi na stan materialny przy czym art. 73 konstytucji gwarantuje mi wolny dostęp do dóbr kultury?”

Prosilibyśmy o ostateczny dowód na nie prawdziwość tego wywodu.


Nieprawdziwość tego wywodu dowieść oczywiście można. Przykład będzie zapewne najprostszy w zrozumieniu. Autor wydaje ekskluzywnie 100 płyt. Ze względu na ograniczoną podaż cena jest wysoka. Jeśli natomiast będzie można płytę pobrać za darmo w internecie wbrew woli autora, to nie osiągnie on rządanej sumy. Uwypuklony tutaj mechanizm działa jako schemat ogólny. Zwiększona podaż powoduje zmniejszenie popytu. To natomiast skutkuje mniejszym wpływem dla autora. Pamiętajmy bowiem, że nie ma on kontroli nad udostępnioną w internecie kopią swojego utworu.

Smutne jest jednostronne patrzenie na prawa autorskie przez pryzmat własnego nosa. Prawa autorskie dotyczą przecież:
1. Nie tylko autorów utworów muzycznych i słowno-muzycznych
2. Nie tylko aspektów materialnych.

To że zainteresowania osób chcących zarejestrować Partię Piratów ogniskują się wokół muzyki i pobierania jej za darmo nie pozwala na przymykanie oczu na resztę swer, które prawo autorskie bezpośrednio dotyka. Jeśli więc osoba której nie stać na kupno płyty CD pobierze ją z internetu to nie narusza tylko prawo autora do zysku z twórczości. Może on w takim przypadku naruszać także innego jego prawa. To jednak już Parti Piratów nie interesuje. Zagadnieniu autorskich praw osobistych nie poświęcają oni wogóle uwagi.

Znaczące jest też określenie tego co PP rozumie przez "nie stać". W większości przypadków chodzi bardziej o "wolałem ponieść mniejszy koszt". Skoro kupujemy komputer i płacimy za dostęp do internetu, to dokonujemy pewnego wyboru ekonomicznego. Zamiast komputera i dostępu do internetu można kupić płytę CD i posłuchać jej w odtwarzaczu CD. Skoro ktoś woli zakup czego innego to dokonał wyboru i nie może powoływać się na to, że nie było go stać.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

"Rządanej", "swer", "wogóle" - uprasza się autora blogu o częstsze korzystanie z modułu sprawdzania pisowni przed publikacją.

Od strony merytorycznej - nie zgadzam się z postawionymi przez autora tezami. Zaobserwowano, iż w wielu przypadkach publiczne udostępnienie utworu np. w sieciach p2p skutkuje w efekcie.. zwiększeniem jego sprzedaży. Stąd tolerowanie "piractwa" jest jedną z technik marketingowych stosowanych przez wielkie korporacje vide praktyki Microsoft w krajach rozwijających się. Nie uważam także by pełna i niczym nie skrępowana kontrola nad już rozpowszechnionym utworem (do której dążą obecnie dysponenci praw autorskich majątkowych za pomocą np. DRM) była czymś społecznie korzystnym. Godzi ona bowiem w ważny interes ogółu m. in. znacznie ograniczając dostęp do dóbr kultury, będący jednym z filarów rozwoju cywilizacyjnego.

Podsumowując - twórcy i dystrybutorzy ich twórczości zasługują na ochronę, podobnie jak każda inna grupa zawodowa. Nie należy jednak czynić z nich uprzywilejowanych kosztem reszty "świętych krów", jak ma to miejsce obecnie.