sobota, listopada 25, 2006

Z ciekawostek dotyczących znaków towarowych

Trafiłam ostatnio na ciekawą sprawę, która chociaż nigdy nie trafiła do sądu daje do myślenia. Historia ta zaczyna się 16 maja 1984 roku, wtedy to, bowiem znana wszystkim sieć McDonald’s złożyła wniosek o zarejestrowanie graficznego przedstawienie słowa „McJobs” jako znaku graficznego (nr rejestracji w Amerykańskim Urzędzie Patentowym: 1358485). W 1992 urząd uznał znak za „martwy” i znak przestał być objęty ochroną, McDonald’s ponowił jednak rejestrację, tym razem wniósł jednak o zastrzeżenie samego słowa (1358486). Określenie to miało się odnosić do szkolenia osób niepełnosprawnych na pracowników restauracji („training handicapped persons as restaurant employees”)
Tymczasem do języka potocznego weszło to samo określenie, funkcjonujące również w liczbie pojedynczej, którym posługiwano się na oznaczenie niskopłatnej i mało prestiżowej pracy, która wymaga niewielu umiejętności i nie stwarza szans robienia dalszej kariery.
Właśnie w takim znaczeniu słowo to pojawiło się w 2003 roku w najnowszym wydaniu słownika Merriam-Webster wywołując natychmiastową reakcję prawników McDonald’s, którzy zagrozili, że w związku z podobieństwem tego słowa do posiadanego przez nich znaku towarowego, mogą skierować sprawę na drogę sądową (zapewne chodziłoby tutaj o naruszenie znaku towarowego znane w USA jako tarnishment). Merriam-Webster co prawda usunął hasło ze swej strony reklamowej, jednak z umieszczenia słowa jako hasła w słowniku nie zrezygnował. Co ciekawe już w 1997 roku to samo hasło planowali włączyć do swego słownika autorzy tworzący Oxford English Dictionary, jednak wycofali się z tego pomysłu właśnie z obawy przed reakcją sieci fast- foodów.
McDonald’s nigdy nie wniósł żadnego pozwu w tej sprawie, a hasło McJob, o czym można się naocznie przekonać choćby na stronie http://www.merriam-webster.com/ , funkcjonuje bez przeszkód. McDonald’s obrał inną drogę, obecnie zamiast zmieniać hasło w słownikach, sięga do źródeł, z których te czerpią, a więc usiłuje zmienić znaczenie słowa w ludzkiej mentalności. Temu właśnie ma służyć zainaugurowana w tym roku kampania „Not bad for a McJob” („Nieźle, jak na McPracę”). Czy kampania okaże się skuteczna? Na pewno nie dowiemy się tego jutro czy za miesiąc. Język kształtuje się latami i nie poddaje się tak łatwo manipulacji. Dość boleśnie przekonują się o tym, choć w związku z odrobinę innym problemem, potentaci w swoich dziedzinach tacy jak Xerox, czy Google. Jak widac popularność ma też swoje złe strony...

Brak komentarzy: