czwartek, czerwca 07, 2007

Artykuł nt. działalności serwisów wideo i ich ostatnich problemów z OZZ.

Ciekawi mnie porównanie tych serwisów do nadawców telewizyjnych i radiowych... Z tego co pamiętam na konferencjach krakowskich, w których miała niebagatelny wkład również prof. Traple, były pewne wątpliwości czy możemy wprost stosować przepisy o nadawcach telewizyjnych i radiowych do działalności internetowej...


artykuł Michała Engelhardt z Gazety.pl: Strony z filmami mogą zniknąć z polskiego internetu?

Z serwisów wideo takich jak wrzuta.pl czy streemo.pl może niedługo zniknąć duża część materiałów. Stowarzyszenie Filmowców Polskich wysyła do właścicieli stron internetowych z filmami propozycję nie do odrzucenia: podpiszcie z nami umowy i płaćcie za prawa autorskie od wykorzystanych filmów. Takie listy trafią prędzej czy później do autorów wszystkich takich stron - powiedziała portalowi Gazeta.pl prof. Elżbieta Traple, której kancelaria prawna współpracuje w tej sprawie ze stowarzyszeniem. Czy to początek końca polskich klonów YouTuba i wideoblogów?

List od Stowarzyszenia Filmowców Polskich trafił między innymi do autora strony luzior.pl. Co mam robić? - pytał na forum.pclab.pl zdezorientowany adresat. Oficjalne pismo, które dostał z SFP może przestraszyć. Zwłaszcza kogoś, kto nie prowadzi firmy internetowej, która zarabia pieniądze, a stronę, która jest tylko jego hobby.

Autor luziora.pl odpisał grzecznie, że filmów, o których mowa w liście z SFP, nie ma u niego na serwerze. Są one tylko embedowane (pliki znajdują w innym serwisie - na przykład YouTube - a strona daje tylko możliwość ich odtworzenia). W odpowiedz dostał drugie, nieco konkretniejsze pismo od stowarzyszenia, w którym jego działalność została porównana do działalność każdego nadawcy telewizyjnego i radiowego.

W kolejnym, trzecim piśmie padła konkretna propozycję opłaty. "Standardową stawką w przypadku stron o zbliżonym do Pana strony charakterze jest comiesięczny ryczałt w wysokości 200,00 zł." Co na to autor luziora.pl? "200 zł ha ha ha, jak na nastolatka całkiem wybujała sumka."

Pisma dostaną wszyscy

Michał Brański, członek zarządu o2.pl, właściciela popularnych serwisów: wrzuta.pl i smog.pl, mówi portalowi Gazeta.pl, że żadnego pisma od stowarzyszenia nie dostał. - Może dlatego, że współpracujemy z producentami i z telewizjami - mówi Brański. - Po sygnałach od nich usuwamy filmy, do których mają prawa autorskie. Cały czas monitorujemy serwis i naprawdę dużo takich rzeczy wyrzucamy - wyjaśnia.

Ale jak się okazuje nie ma na co liczyć. Pismo trafi tez do niego. Stowarzyszenie Filmowców Polskich współpracuje w akcji wyłapywania filmów w internecie z poważna krakowską kancelarią prawną Traple Konarski Podrecki. Jak powiedziała nam prof. Elżbieta Traple, pisma trafią do wszystkich właścicieli i autorów stron z filmami. Jeśli ktoś jeszcze pisma nie dostał, to tylko kwestia czasu, kiedy je dostanie. A więc szykuje się wielka bitwa: internet kontra Stowarzyszenie Filmowców Polskich.

Stowarzyszenie nie ma racji

- Stowarzyszenie atakuje bezpodstawnie i to z wielu powodów - mówi radca prawny Tomasz Ejtminowicz. - Powołuje się na art. 70 prawa autorskiego, którego część jako sprzeczną z konstytucją unieważnił Trybunał Konstytucyjny. Póki przepis nie zostanie znowelizowany, to jest martwy i stowarzyszenie nie może się nim podpierać. Poza tym powszechnie uważa się ze art. 70 prawa autorskiego, zanim stracił moc przed rokiem, nie dotyczył prezentowania krótkich materiałów wideo w internecie. Po wtóre luzior.pl jest tak zwanym serwisem społecznościowym i sam w sobie nie udostępnia wideo, w taki sposób, jak udostępnianie definiuje prawo autorskie. Serwis daje tylko możliwość wstawiania użytkownikom ich własnych materiałów, za które luzior.pl nie odpowiada. Stowarzyszenie nie może ścigać serwisu, prędzej publikujących tam użytkowników. Ale to są setki ludzi. Ponadto uważam, że takie krótkie fragmenty filmów, w podobnych serwisach mogą bronić się na zasadzie "prawa cytatu". Prawo cytatu mieści się w tak zwanym "dozwolonym użytku" i zgodnie z ustawą nie podlega opłatom. - podsumowuje Ejtminowicz.

Polegną mali

Niedługo można się spodziewać lawiny kosztownych procesów sadowych. Duże portale z solidnym zapleczem prawniczym będą zapewne miały spore szanse wygrać procesy ze stowarzyszeniem. Mali, jak prowadzony przez nastolatka luzior.pl, mogą zniknąć z internetu. Postraszeni przez prawników, pewnie nawet nie będą próbować spierać się ze SFP. Czy efektem tych działań będzie oczyszczenie internetu z serwisów wideo prowadzonych przez hobbystów?

środa, czerwca 06, 2007

Prawa autorskie a opłacalność inwestycji.

No i znalazło się empiryczny argument dla tych, którzy nie wierzą że brak ochrony autorskich praw majątkowych nie zmieni opłacalności opartych na nim przedsięwzięć biznesowych.

Za portalem onet.pl

Płyty DVD mogą zniknąć z Polski
Zagraniczne firmy zajmujące się dystrybucją płyt DVD mogą wycofywać się z Polski ze względu na nieprzestrzeganie praw autorskich w naszym kraju - ostrzegli w przekazanym oświadczeniu członkowie zarządu działającego w Polsce Stowarzyszenia Dystrybutorów Filmowych (SDF).
Jest to reakcja na działalność zlikwidowanego w maju serwisu internetowego Napisy.org, którego przedstawicieli zatrzymała policja. Serwis ten był najpopularniejszą w Polsce stroną www z tłumaczeniami filmów.

17 maja Komenda Główna Policji poinformowała o zatrzymaniu 9 osób, m.in. mieszkańców Zabrza, Bielska-Białej i Jastrzębia Zdroju, do którego doszło dzięki współpracy policji z Fundacją Ochrony Twórczości Audiowizualnej (FOTA). W akcji brali udział także policjanci niemieccy. Zatrzymane osoby nielegalnie tłumaczyły na język polski dialogi z filmów i zamieszczały je na portalu internetowym.

Stowarzyszenie Dystrybutorów Filmowych podkreśliło w środowym oświadczeniu, że działalność taka jest nielegalna, gdyż narusza prawo autorskie. - Rozpowszechnianie opracowania cudzego utworu bez zgody jego twórcy daje możliwość zgłoszenia roszczeń cywilnych oraz jest zagrożone sankcją karną - przypomniało SDF.

- Niski poziom przestrzegania praw autorskich przyczynił się do tego, że z początkiem tego roku z branży bezpośredniej dystrybucji DVD wycofał się prekursor dystrybucji wideo w Polsce - firma ITI. Pod koniec zeszłego miesiąca podobną decyzję podjęła firma Warner Home Video, która w ciągu kilku miesięcy zamknie swe biura w Polsce - napisano w oświadczeniu SDF.

- Mitycznie bogaty światowy przemysł rozrywkowy może wycofać się z Polski i skupić swe działania na tych terytoriach, na których lepiej chroni się rynek praw autorskich - ocenił zarząd Stowarzyszenia.

SDF skrytykowało artykuł na temat serwisu Napisy.org, który opublikowała 1 czerwca "Gazeta Wyborcza". Był to tekst pt. "Wojna napisowa", autorstwa Jarosława Lipszyca.

W artykule z "GW" czytamy: "Dwa tygodnie temu świętowaliśmy Dzień Społeczeństwa Informacyjnego. Odbywały się uroczyste sesje w Sejmie z udziałem ministrów, rauty i konferencje. Padały wielkie słowa. Tego samego dnia o szóstej rano do mieszkań dziewięciu obywateli społeczeństwa informacyjnego wkroczyła policja".

- Przez serwis Napisy.org przebiega dziś linia frontu w sporze o kształt społeczeństwa informacyjnego. W tej sprawie nie chodzi bowiem ani o przestrzeganie zasad prawa, ani nawet o powstrzymanie publikacji napisów do filmów, ale o język, w którym będziemy opisywać zasady obowiązujące przy przekazywaniu i przechowywaniu informacji - napisał Lipszyc.

Zarząd SDF podkreślił, że "internet nie znosi i nie anuluje norm prawa autorskiego". - Społeczeństwo informacyjne nie może powstawać kosztem ograbiania innych z owoców ich pracy twórczej. Aby polemizować z tą oczywistą prawdą ucieka się częstokroć do demagogicznych argumentów. Stale i celowo zaciera się różnicę pomiędzy swobodnym obiegiem informacji, a nieautoryzowanym korzystaniem z cudzych utworów. Dezinformuje się opinię publiczną - oceniono w oświadczeniu SDF.

- Wolność wymiany informacji - stanowiąc niezaprzeczalnie cenną wartość - nie jest i nie może być wartością absolutną, najważniejszą i jedyną. W szczególności nie wolno w imię tej wolności dokonywać naruszeń innych dóbr zasługujących na ochronę prawną - uważają członkowie zarządu SDF.